poniedziałek, 3 listopada 2014

Dziecko mi się zepsuło! czyli parę słów o emocjach


        Do czwartego roku życia mój synek był aniołem. No po prostu: dziecko idealne! Wiele osób w zachwycie pytało: "jak wy to robicie?tak was słucha,jest taki grzeczny, a to przecież chłopiec! A my, pękając z dumy, mówiliśmy: "on już tak po prostu ma" ;).
 Mały faktycznie nie sprawiał nam większych problemów. Nie zdarzyło nam się np. zbierać go ogarniętego dzikim szałem z podłogi w supermarkecie, w dziale z zabawkami i tłumaczyć,że akurat tej zabawki, której cena przekracza sumę naszych dwóch pensji dziś nie kupimy ;) Z placu zabaw zwykle wracaliśmy spokojnie, bez krzyku, płaczu i innych ekscesów. Zdecydowanie, w każdej kwestii dało się z gościem dogadać. Był małym grzecznym i do tego bardzo wrażliwym chłopcem...

I pojęcia zielonego nie mam co sprawiło,że sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Doznaliśmy małego zderzenia z rzeczywistością,gdy nasz obecnie pięciolatek, na każdą naszą próbę korygowania jego niekoniecznie poprawnego zachowania, zaczął reagować krzykiem. W chwili obecnej przechodzimy przez etap, w którym, gdy nie dostaje tego,co chce TERAZ, NATYCHMIAST, JUŻ, odpowiada złością i płaczem. Robi celowo rzeczy, których mu zabraniamy, stosuje agresję słowną-co najbardziej nas zaniepokoiło, prowokuje i zdecydowanie testuje naszą mocno nadszarpniętą już cierpliwość ;)
Rozmowy z młodocianym kończą się zwykle obietnicą,w której jest w stanie wytrwać max.pół godziny. Wszelkie próby tłumaczenia, odwoływania się do dawno temu ustalonych zasad, wyciąganie konsekwencji, przynoszą efekt tylko na chwile,a czasem i wcale. Wiele rozmów kończy się klasyczną "pyskówką" dorastającego nastolatka...No właśnie! a on ma przecież 5 lat!

Co się stało? Gdzie popełniliśmy błąd? Co przeoczyliśmy?
...i chyba poniekąd znalazłam odpowiedź na część z tych pytań.

Młody ewidentnie od pewnego momentu zaczął więcej rozumieć, doświadczać coraz większego spektrum emocji. W jego małej główce zaczęło się kotłować coraz więcej myśli i wyobrażeń. Ale przede wszystkim- pojawiło się znacznie więcej emocji,z którymi przecież jakoś musi dać sobie radę. Problem w tym,że sprawa nieco go przerosła. Dla dziecka na tym etapie, pojęcie emocji jest mocno abstrakcyjne i najnormalniej w świecie nie rozumie ich,a już na pewno nie wie, w jaki sposób sobie z nimi poradzić. Na tym etapie dzieci po prostu nie radzą sobie i często wybuchają.
Najłatwiej tutaj stwierdzić,że maluch jest złośliwy, że chce nam dopiec, dlatego bywa nieznośny i robi wszystko,czego akurat mu nie wolno.
Kiedy ma ochotę nas wkurzyć dla frajdy,to ma ;) i wiadomym jest,że dzieci będą sprawdzać swoich rodziców i próbować przesuwać pewne granice, bo: a nóż,widelec uda się coś ugrać ;) Ale w wielu przypadkach (a na pewno w przypadku naszego synka), sprawa jest zdecydowanie głębsza i bardziej skomplikowana.
Zdałam sobie, przy okazji tego doświadczenia, sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze: moim zadaniem jako rodzica jest pomóc dziecku zrozumieć swoje emocje i je nazwać. Chłopcy mają z tym szczególny problem. Dziewczynkom jakoś łatwiej przychodzi nazywanie odczuć i mówienie o nich. Chłopcom trzeba starannie w tym pomóc, a także nauczyć ich wyrażania tych emocji. Bo przecież najłatwiej jest wykrzyczeć, trzasnąć zabawką o podłogę,czy powiedzieć kilka nieprzyjemnych słów. Trzeba tutaj pamiętać,że maluchy też mają prawo do złości- to bardzo naturalne odczucie i nie można go blokować, ale ważne jest,by dziecko potrafiło tę złość nazwać i wiedziało w jaki sposób znaleźć dla niej ujście. Zauważyłam,że tego wszystkiego da się wyuczyć,potrzeba jedynie konsekwencji.

Drugą rzeczą, z jakiej zdałam sobie sprawę- i co mnie trochę zdołowało to fakt,że reakcje dzieci na określone sytuacje,czy problemy,to kopia naszych (rodziców) reakcji...Aż mnie wbiło w ziemię,gdy młody w złości, któregoś razu wypowiedział słowa, które mi zdarza się mówić do niego,kiedy poniosą mnie emocje. Sposób,w jaki mówi,reaguje w tego typu momentach, to najnormalniej
w świecie reakcje moje i mojego męża,gdy jesteśmy źli...Strasznie niefajnie się na takie coś patrzy
i niefajnie tego słucha...bo słowa potrafią bardzo boleć. Gdy je wypowiadam nie czuję ich siły, nie odbieram w taki sposób,ale kiedy już je usłyszę, to wówczas mogę sobie wyobrazić,co czuje taki maluch,w momencie,gdy słyszy to samo ode mnie. Zrobiło mi się po prostu wstyd. Niby wiedziałam od dawna,że dzieci do pewnego momentu uczą się przez naśladowanie,że obserwują swoich rodziców..i nie wpadłam na to,że trzeba im dać dobry przykład także w kwestii okazywania emocji-zarówno tych pozytywnych,jak i negatywnych.
Sposób w jaki rozmawiam z mężem, w jaki odnoszę się do naszego psa, w jaki mówię do mojego synka,gdy sytuacja zaczyna się zagęszczać-on to wszystko koduje i przejmuje,jako swoje!
Bo skąd niby ma wiedzieć jak się zachować w danej sytuacji? Skąd może wiedzieć jak tę złość okazać? On po prostu naśladuje. Wzrasta w danej atmosferze, widzi i obserwuje konkretne schematy zachowań.
Takie moje małe odkrycie. Może oczywiste,ale jak daje po oczach,gdy przychodzi się z tym zmierzyć bardzo osobiście.
Przed nami długa droga,bo pojawił się na świecie drugi synek i czasem emocje w powietrzu aż buzują. I tutaj najbardziej musimy się pilnować. Jednak teraz,gdy młody zaczyna wybuchać,staramy się z mężem okazywać zrozumienie dla jego emocji. Zamiast gderać: "Jak ty sie zachowujesz? uspokoj się!", zmieniliśmy taktykę na : "Wiem synku,że jesteś teraz zły,ale zamiast krzyczeć,możesz po prostu przyjść i mi o tym powiedzieć". Często, gdy mały jest rozemocjonowany pytam go,co czuje. I ostatnio zaczął mówić: "Mamusiu,jestem teraz zły!:, zamiast "Aaaaaaa,nie znoszę Was!!!" . Myślę,że jest postęp ;)
Warto wziąć dwa głębokie wdechy przed rozmową z dzieckiem i okazać zrozumienie dla jego przeżyć :) Ameryki może nie odkryłam,ale takie oczywistości czasem sama sobie muszę zwerbalizować ;)
Dzieci jednak uczą pokory :)


1 komentarz:

  1. Ma Pani rację, niby oczywiste a jednak trudno nam-rodzicom zdać sobie sprawę że tak małe dziecko ma prawo do emocji. I że ono sobie z tymi emocjami nie radzi. Dorośli sobie nie radzą, mają depresję itp a co dopiero te małe ludziki. Bunt??? Jaki tam bunt!!! Po prostu dziecko zdrowo się rozwija. :)

    OdpowiedzUsuń