piątek, 14 listopada 2014

"Mów dziecku,że jest dobre,że może,że potrafi" (J.Korczak)

Słowo to podstawowe narzędzie pracy z dzieckiem. Rozmowa, jako elementarna jednostka budulcowa relacji z drugim człowiekiem: nośnik informacji, rad, emocji. Słowo i towarzyszący mu przekaz buduje to,co w funkcjonowaniu z dzieckiem bardzo ważne : kontakt,więź, relacje . Zaraz za nim idą czyny i cała reszta elementów istotnych dla tworzenia tegoż ogniwa.
Słowa bywają także bronią- i to ciężkiego kalibru. Chyba każdy z nas doświadczył kiedyś jej działania - stojąc zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie barykady.
Wiemy zapewne,że słowa raz do nas wypowiedziane, czy to w towarzystwie pozytywnych, czy też negatywnych emocji, potrafią z nami długo zostać. Czasem po głowie kołaczą się zdania rzucone w naszym kierunku- jeszcze z czasów dzieciństwa- może wypowiedziane od niechcenia, nieopatrznie, w wielkim uniesieniu. Ale one potrafią długo nam towarzyszyć, co więcej : zdarza się,że determinują nasze późniejsze działania.
Dlatego też dobrze mieć świadomość tego,że słowo ma ogromną moc i komunikaty, jakie nadajemy w kierunku naszych dzieci, mogą wydać pewien owoc...
Chyba jednym z najbardziej drażliwych elementów, w słownej relacji z naszymi maluchami jest krytyka. Dobór słów w tym przypadku jest ogromnie ważny. Problem polega na tym,że często towarzyszą nam spore emocje w takich sytuacjach i zdarza się niejednokrotnie "chlapnąć" jakimś ogólnikiem typu "ty to zawsze musisz zepsuć!", "dlaczego nigdy nie możesz posłuchać?"; epitetem typu: "jesteś uparty jak osioł/nieodpowiedzialny/złośliwy/niegrzeczny. Takie słowa, słyszane często przez dziecko, stają się dla malucha bardzo wiarygodnym komunikatem. Słowa wciąż powtarzane przenikają i determinują, dzieci w nie wierzą i przyjmują,jako pewniak. To,w jakim przekonaniu-wypowiadanym bądź,co bądź słowami właśnie,dziecko wzrasta za młodu, będzie determinowało w większym lub mniejszym stopniu jego późniejsze funkcjonowanie,w dorosłym życiu.
Dzieci ciągle krytykowane, którym przekazuje się brak wiary w ich możliwości, często stają się wycofanymi dorosłymi, którzy nie podejmą ryzyka rzucenia się na głęboką wodę w życiu, mającymi problem z wyjściem poza pewne utarte schematy.
Mam takiego kolegę, który w dzieciństwie ciągle słyszał od ojca,że jest marny, że nic mu nie wychodzi, że nie potrafi sprostać najłatwiejszym wyzwaniom. Jego rodzice nie angażowali się za bardzo w jego plany i dziecięce przedsięwzięcia, bo przecież "i tak mu się nie uda". Nie wierzyli,że dostanie piątkę z biologii: "po co tyle siedzisz nad tymi książkami, i tak dostaniesz pałę!", nie wierzyli,że zda maturę,że dostanie się na studia. No,skrajny przypadek kompletnego braku wiary
w możliwości własnego dziecka.
Jego życie w chwili obecnej, oparte jest o ciągłe udowadnianie wszystkim dookoła,że da radę, że potrafi. Jakby za swoje motto obrał słowa  :"teraz patrzcie, ja wam pokażę!". Odnoszę czasem wrażenie,że on sam, nie cieszy się ze swoich sukcesów, że nie robi tego wszystkiego dla siebie,tylko ciągle po to, by wciąż komuś coś udowadniać.

Wszelkie przejawy krytycznego braku wiary w dziecko, nie pozostają moim zdaniem bez echa. Są bardzo często generatorem kompleksów i poczucia,że jest się niewystarczająco dobrym,silnym, zdolnym.
Zdarza nam się przecież powiedzieć :
- "nie synku, nie dasz rady,spróbuj czegoś innego",
- "zostaw to,to dla ciebie za trudne",
- "Milionerem???hahahaha,daj spokój,żeby być milionerem,trzeba mieć w zyciu niezłego fuksa ;) ".

A dlaczego nie wejść troszkę głębiej w świat swojego dziecka i być dla niego motorem napędowym pewnych chęci,mobilizacji i marzeń?
Czy nie warto wysilić się trochę i pomarzyć razem z maluchem :
-"hm...a czym chciałbyś się zajmować,żeby zostać tym milionerem?",
-"to będziesz musiał pomyśleć o porządnych studiach,np. ekonomii,wiesz czym się tam zajmują?" ,
-"Wybudujesz wtedy pewnie wielki dom z basenem,co?" ;)
Życie i tak zweryfikuje w pewnym momencie te dziecięce marzenia i być może, czasem okrutnie, da naszemu maluchowi do zrozumienia, że musi obrać inny kierunek marzeń.
Dlaczego więc nie motywować takiego malca mówiąc:
- "spróbuj,pewnie ci się uda,a jak nie,to spróbujemy razem".
Dziecko na pewno będzie miało kontakt z porażką- to w końcu naturalne, ale odbędzie się to bez niszczącego wiarę komunikatu: "jesteś słaby,dlatego ci nie wychodzi.

Jeśli już musimy dopuścić się krytyki, krytykujmy konstruktywnie: mówmy o zachowaniu dziecka,a nie jego osobie. Krytyka nie powinna poniżać. Uważam,że trzeba w takich sytuacjach dobierać słowa tak, by zachować szacunek do dziecka, by czuło się ono-mimo przewinienia, które stało się jego udziałem, pełną akceptację jego osoby przez rodzica.
Nie mówmy więc o tym,jakie dziecko jest,a jak się zachowało- to zasadnicza różnica. Maluch, który słyszy wielokrotnie ocenę swojej osoby, sam się w końcu wtłoczy w schemat i zaszufladkuje,zgodnie z tym, co komunikuje mu rodzic- najważniejsza osoba czasu dzieciństwa.

Mobilizowanie do marzeń,wspieranie, rozwijanie wyobraźni dziecka, jest bardzo konstruktywną forma przekazywania wiary w jego możliwości. To wzmacnianie w dziecku poczucia sprawstwa, pozytywne wpływanie na jego samoocenę. Taki maluch prawdopodobnie będzie potrafił w życiu zaryzykować, nie będzie biernie przypatrywał się sukcesom kolegów, samemu tylko marząc. Może będzie miał odwagę spełniać te marzenia albo próbować inaczej,gdy się nie uda-ale odważnie,bez poczucia klęski. I co ważne: będzie to robił dla siebie,a nie po to by udowodniać wciąż innym: "zobaczcie,a jednak umiem!".
Pamiętając więc jaką siłę mają słowa : "Mów dziecku,że jest dobre,że może, że potrafi" .  :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz