wtorek, 23 grudnia 2014

Po co ten pośpiech?


Przed nami kolejne Święta Bożego Narodzenia...cieszyć by się przydało, prawda?... i tworzyć wspólnie to, co za kilka lat ze łzami w oku będzie się wspominać :)
Przedświąteczna atmosfera jednak nie wszystkim się udziela, co zaobserwować mogę niemal na każdym kroku: wśród rodziny, przyjaciół, znajomych, na ulicy, w supermarkecie ;) ...
Adwent jakoś tam minął...a nie, przepraszam: "jak z bicza strzelił!"-bo w końcu ten czas tak szybko leci...ten jedynie, kto ma dzieci w wieku szkolnym, otarł się o pojęcie Rorat, tajemniczych obrazków, kupionego gdzieś przy okazji kalendarza adwentowego, z którego smakołyki dzieci wcięły już pierwszego dnia-bo kto by tam tyle czekał ;)
Praca-dzieci-dom...i tym oto sposobem znów niepostrzeżenie stanęliśmy u progu kolejnych świąt..:
W pośpiechu kupowane prezenty-najczęściej gotowe zestawy gdzieś z supermarketu, bo kto by tam, w tym ferworze przygotowań, czas miał na bardziej wymyślne...no, chyba że po drodze do półki z kosmetykami, natknę się niechcący na mega promocję fajnych gaci, to Tacie kupię kilka par, zamiast tradycyjnego płynu po goleniu ;) (tak, tak, w tym roku też obiecywaliśmy sobie, że za prezentami będziemy się rozglądać już w październiku-stary numer;)). Po pracy szybko nabyta na drodze zakupu kapucha- bo przecież pierogi;w kuchni wszystko fruwa, dzieci plączą się pod nogami, głupawka je ogarnia, bo to już drugi dzień wolnego od szkoły, gdzieś w tle bezsensownie chodzi odkurzacz-przecież i tak zaraz rozsypie się mąka, a dzieciaki, na czele z psem, rozniosą wszystko po całej chałupie. Nerwówka sięga apogeum: ślubnemu (badz tez nie) już się z cztery razy oberwało-w zasadzie nie wiadomo za co. Lecimy do piekarni jeszcze po chleb-bo jak to-święta bez chleba?
i nagle dociera do nas: "o qrrr..cze, choinki jeszcze nie mamy!!!" . Targając spod sklepu kłującego chabazia, wszedłszy w kałużę o podejrzanym powonieniu, olśni nas poraz drugi: "No ja pitolę, jeszcze karp"...
I tak ciągle coś nagle nas zaskakuje, wystawiając naszą cierpliwość na próbę...ale nic tak nerwów nam nie zszarga, jak poplątane lampki choinkowe, konieczność doprowadzenia ich do ładu,a do kompletu latająca wokół latorośl, z sakramentalnym pytaniem na ustach "Tato/Mamo, juuuuuż ????"...
Niektórzy jeszcze na tym etapie mają przed sobą pakowanie i wyjazd do najbliższej rodziny...masakra ;)
I tak wykończeni dziką harówką, siadamy do tego wigilijnego stołu z oczami na zapałki, lekko poirytowani już gwarem oraz wujkiem Mietkiem oczywiście, który to nawet przy świętach nie odpuści sobie politycznych wywodów i narzekań, jak to w Polsce straszy...
I przychodzi nagle myśl :" zaraz, zaraz...co my tak właściwie świętujemy?" ...
No właśnie...co świętujecie?
Może dla wielu Święta Bożego Narodzenia, to po prostu miła, świecka tradycja, zakorzeniona jedynie w jakiejś tam wierze (choć sama nazwa jakoś kłóci mi się z takim pojmowaniem)...

Jednak dla nas i naszych dzieci, to coś znacznie więcej... my chcemy w spokoju i podniosłej atmosferze świętować Narodzenie Kogoś bardzo dla nas ważnego...
to czas, który w tym roku, może ze względu na to, ze jestem na urlopie, udało mi się przejść po woli, bez nerwów i dość owocnie...:
Adwent przywitaliśmy tworząc kalendarz, który dumnie zawisł na ścianie dziecięcego pokoju :

Szału artystycznego może nie ma ;), ale za to jaka radość była przy tworzeniu oraz co rano, przy wyciaganiu kolejnych zadań i poszukiwaniu smakołyków.
Zrobiliśmy tez własnoręcznie lampion i młody niemal codziennie chodził na Roraty-z własnej, nieprzymuszonej woli ;) Uczyliśmy się nowych piosenek adwentowych, czytaliśmy o tradycjach świątecznych w różnych zakątkach Ziemi..
Upiekliśmy sporo wcześniej pierniczki:

...które wczoraj zostały udekorowane :) :

Prezenty kupiłam chwilę wcześniej-może nie w październiku, ale też nie na ostatnią chwilę
i postanowiłam sobie, że nas ominie łączenie świąt z nerwówką i pośpiechem...chcę, żeby moje dzieci kojarzyły ten czas z ciepłem i radością-bez względu na to ile jeszcze pracy nad przygotowaniami zostało.
Dlatego angażuję młodego w prace około świąteczne: kroi, dekoruje, sprząta, do tego podśpiewujemy świąteczne piosenki - i mimo dużej ilości zajęć, czas mija w przyjemnej atmosferze. Nie ma kiedy nawet gagatek przeszkodzić, czy z nudów zamęczyć resztę domowników ;) A wieczorami, w ramach relaksu oglądamy wszyscy świąteczne bajki :)
I może wcale dom nie lśni jak u M. Rozenek, potraw nie ma w ilości-jak dla wojska, ale za to mój pięciolatek zna wszystkie zwrotki najpopularniejszych Kolęd, wie kim był PRAWDZIWY
Św. Mikołaj ;), zna sens Świąt, które przed nami i- mam taką cichą nadzieję, że pomogłam mu odkryć magię tego wspaniałego czasu...czasu, który kiedyś będzie wspominał z łezką w oku :)
Szaleńczy pospiech i nerwy w niczym nie pomogą. I mimo,że zdaję sobie sprawę z tego,że łatwo mówi się tak komuś, kto chwilowo cały dzień spędza w domu,to jednak może warto zatrzymać się chwilę wcześniej, inaczej,niż zwykle rozplanować przygotowania...może warto wgłębić się w sens tych Świąt i jako priorytet postawić sobie coś innego, niż perfekcyjnie wysmażony karp oraz udział w konkurencji pt." kto bardziej zastawi stół"...

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, życzymy Wam radości i spokoju płynących z betlejemskiej stajenki :)
Jak to mądrze ktoś kiedyś zaznaczył przy tej okazji: nie zapomnijcie zaprosić solenizanta na Jego własną imprezę urodzinową :)


wtorek, 9 grudnia 2014

Metody usypiania dzieci cz.1 : Tracy Hogg i dr W. Sears (rodzicielstwo bliskości)


Usypianie dziecka- niby tak prosta i bardzo naturalna umiejętność- bo przecież nie od dziś wiadomo,że każdy człowiek śpi i, że zdrowy sen jest jednym z podstawowych warunków prawidłowego rozwoju i funkcjonowania człowieka. A dziecka-tym bardziej: regeneracja, hormon wzrostu-i tego typu kwestie są raczej znane każdemu rodzicowi.
Jednak, dopóki nie urodził się mój pierwszy synek, pojęcia zielonego nie miałam,że mechanizm usypiania dziecka, jest pewną wyuczoną umiejętnością i że może spędzać zatroskanym rodzicom sen z powiek.
Nie każde dziecko usypia spokojnie, nie każde śpi długo, nie każde w swoim łóżeczku...
Noworodkom z reguły problemy z usypianiem są raczej obce.
Maluszek nie odróżnia jeszcze dnia od nocy, nie zasypia snem głębokim i budzi się zazwyczaj
z powodu głodu lub potrzeby bliskości. Kilkakrotnie w nocy daje jasno do zrozumienia swej rodzicielce,że oto nadeszła pora, by przyssać się do maminej piersi w celu przyswojenia wartości odżywczych ;) (w przypadku mam piersią nie karmiących: w celu przyssania się do butelki,coby ją w mig opróżnić i dalej iść spać :) ).
Taki malec pewne wrażenia zmysłowe odbiera,ale nie potrafi ich jeszcze odpowiednio uporządkować,stąd też nie ogarnia kompletnie pojęć :dzień-noc. Podstawowymi czynnościami noworodka są: spanie,jedzenie i oczywiście wydalanie ;)
Kilkutygodniowe niemowlę jednak tę prawidłowość zaczyna po woli zauważać i przestawia się
w 24 godzinny tryb funkcjonowania.
Istnieje wiele teorii mówiących o tym,w jaki sposób usypiać niemowlę, by spało zdrowo,spokojnie i coraz dłużej.
Omówię po krótce kilka z nich- tych, z którymi sama miałam styczność (i mam w dalszym ciągu-jako mama 3-miesięcznego malucha).

Elementem absolutnie wspólnym wszystkich tych teorii jest przekonanie o tym,że my jako rodzice jesteśmy w stanie pomóc naszym dzieciom uporządkować ten 24-godzinny tryb funkcjonowania tak,by dość szybko i bez problemu potrafiły odróżniać dzień od nocy, drzemkę w ciągu dnia, od snu nocnego.
Otóż, wspólnym ogniwem wielu teorii i technik usypiania niemowląt jest konieczność uporządkowania pewnych czynności, które się sprawuje wokół maluszka. Należy zapewnić mu ich powtarzalność, po to,by zagwarantować dziecku poczucie bezpieczeństwa. Bardzo ważne jest, aby
w miarę możliwości pilnować stałych pór karmienia i usypiania, a także wyeksponować dość widocznie wieczorny rytuał związany z usypianiem maleństwa. Wielu rodziców na ten własnie czas przeznacza kąpiel, masaż, włączanie usypianek lub innej wyciszającej muzyki. Zaleca się także, aby wieczorem nie bodźcować już zbyt mocno dziecka, wyłączyć telewizor, mówić ciszej, wszelkie czynności wykonywać spokojnie, bez pośpiechu.

I tutaj dochodzimy do momentu, w którym wszystko jest śliczne, piękne i takie wzruszające ;) Zazwyczaj na tym etapie także karmimy maleństwo i....się zaczyna...odkładamy takiego wymuskanego, wypielęgnowanego, pachnącego i najedzonego gagatka do łóżeczka, a on zaczyna naturalnie płakać ( bo nie wszystkie dzieci "odlatują" podczas jedzenia, a nawet jeśli, to moment odłożenia ich do łóżeczka, bywa tym momentem,w którym rozlega się płacz). I co robią rodzice? Albo "lulają" delikwenta na rękach (problemu prawie,że nie ma,jak małe waży 3-4kg,ale pamiętajmy,że dzieci rosną), tarmoszą w wózku,wychodzą na krótką przechadzkę dookoła domu (gorzej w zimie,bo szybko robi się ciemno;) ) albo po prostu biorą do swojego łóżka i tam je usypiają.

Wiele teorii mówi o tym,że to my właśnie uczymy nasze dzieci konkretnych sposobów usypiania. Maluch nauczony usypiać na rękach rodziców-tego będzie się domagał co wieczór. Więcej: jeżeli będziemy mięli mniej szczęścia, to każde przebudzenie się malca w nocy, będzie koniecznością brania go na rączki i usypiania znów.
Dziecko nauczone usypiać w łóżku rodziców-w innych warunkach prawdopodobnie będzie miało problem z uśnięciem. Pamiętajmy jednak,że nie mrowimy tu o noworodku, tylko o nieco więcej już spostrzegawczym niemowlaku.
Kiedy ręce nam już drętwieją od kołysania, zmęczeni jesteśmy ciągłym wieczornym płaczem lub dzieleniem łóżka z trzecią- małą osóbką, na ratunek przychodzą nam :

- Tracy Hogg- i jej metoda samodzielnego usypiania maleństwa w SWOIM łóżeczku
- Dr William Sears i usypianie wg teorii rodzicielstwa bliskości
- Znana metoda 3-5-7
- oraz Dr Eduard Estivill i pozycja "Uśnij wreszcie.Jak pomóc dziecku zasnąć".

W tym poście omówię dwie pierwsze metody, dwie następne ukażą się w kolejnym wpisie.


Tracy Hogg i "Sen- to nie powód do płaczu".

Tracy Hogg to angielska autorka wielu bestsellerowych poradników dla rodziców tj. "Język niemowląt", " Język dwulatka". To dyplomowana pielęgniarka i położna, która na bazie doświadczeń z wieloma noworodkami, którym pomogła przyjść na świat, opracowała wiele teorii ich dotyczących. Bogate doświadczenie pozwoliło jej zająć się tematem zawodowo i pomóc wielu debiutującym mamom zrozumieć potrzeby ich maluszków.

Tracy Hogg opracowała technikę usypiania niemowląt zwaną w skrócie "pic up/put down"- czyli "podnoszenie/odkładanie". Autorka wychodzi przede wszystkim z założenia,że płacz dziecka jest jego naturalnym sposobem porozumiewania się z rodzicami, komunikowania swoich potrzeb i nie należy się go bać.
Jest ona zwolenniczką usypiania dzieci w ich własnych łóżeczkach, jednak daleko jej do teorii mówiącej o tym, by pozwolić maluchowi "się wypłakać" i zostawić samemu,by usnął.
T.Hogg twierdzi, że dziecku należy dyskretnie towarzyszyć w procesie usypiania.

Punktem wyjściowym do czynności związanych z nauką usypiania dziecka, jest wprowadzenie w ciągu dnia tzw. "łatwego planu"- czyli regularnych i w miarę możliwości stałych odstępach czasu ,czynności wokół dziecka: karmienie-aktywność-spanie. Dziecku należy zapewnić ową powtarzalność w ciągu dnia oraz bacznie maleństwo obserwować.

Wg autorki kluczem do pierwszej połowy sukcesu jest niedoprowadzenie do skrajnego przemęczenia dziecka. Gdy widzimy,że maluch zaczyna być marudny, ziewa, nie skupia się już na zabawie, przystępujemy do czynności związanych z usypianiem.
-> Zarówno w ciągu dnia,jak i wieczorem, powtarzamy stały schemat, który ma w końcu być dla dziecka komunikatem,że pora spać. W dzień: zasłaniamy zasłony, śpiewamy cicho kołysankę, powtarzamy magiczne zdanie, np. "Teraz maluszku śpij spokojnie" i odkładamy dziecko do łóżeczka. Wieczorem dodatkowo: np. kąpiemy maluszka, robimy masaż, przytulamy, śpiewamy kołysanki i także odkładamy dziecko do łóżeczka.
-> Jednak jesteśmy cały czas w pobliżu, trzymając rękę na pleckach malucha (można delikatnie poklepywać). Maluch może oczywiście zacząć tutaj płakać. Staramy się mimo to nie brać go na ręce,tylko głaskać, mówić cicho.
-> Kiedy nie przynosi to efektu i dziecko zaczyna płakać coraz bardziej, wtedy bierzemy je na ręce i uspokajamy- nie dopuszczamy jednak, by na rękach zapadło w głęboki sen. Gdy maluch się uspokoi, najlepiej jeszcze świadomego, odkładamy do łóżeczka i wciąż jesteśmy obok.
-> Czynność podnoszenia malucha i odkładania powtarzamy do momentu, aż odłożony uśnie sam
w łóżeczku.
Wg autorki- proces ten może trwać od 15-20 minut. Z praktyki wiem,że może się przeciągnąć do 40 min.
Ważne jest ,by maluszek nie usnął nam głęboko na rękach, on musi zakodować moment odłożenia go do łóżeczka.
-> W sytuacji,gdy dziecko nie uspokaja się na rękach (może być np.mocno przemęczone)lub gdy zaczyna płakać w momencie samego pochylenia się nad łóżeczkiem, nie rezygnujemy z odłożenia go na moment, po czym znów je podnieśmy. Moment odkładania jest tutaj właśnie bardzo ważny.

Nie bądźmy zdziwieni, jeśli dziecko na początku wprowadzania tej metody będzie głośno protestować,szczególnie jeśli jest nauczone usypiać inaczej- np. na rękach mamy. Ta metoda nie zapobiega płakaniu,ale uczy dziecko samodzielnego usypiania.
Dziecko, które zostanie nauczona zapadania w głęboki sen w swoim łóżeczku, gdy przebudzi się w nocy,najprawdopodobniej także nie będzie miało z tym problemu. A pamiętać należy,że każdy z nas kilkakrotnie budzi się nocą- nie pamiętając tego. 

Metodę można zacząć stosować w okolicach 3/4 miesiąca życia dziecka.

 Usypianie wg teorii rodzicielstwa bliskości i dr W.Sears
 
Rodzicielstwo bliskości,to termin stworzony przez dr Williama Searsa. Opiera się on o teorię przywiązania- jako element psychologii rozwoju, twierdząc,że dziecko z rodzicami/opiekunami tworzy bardzo silną więź emocjonalną, która ma znaczenie i wpływ na całe życie malucha.
Rodzicielstwo bliskości zakłada,że małe dziecko nie jest zdolne do żadnej manipulacji, dlatego należy być wyczulonym na jego potrzeby i realizować je bezzwłocznie.
Podejście do dziecka w omawianej teorii, za kluczowe przyjmuje pojęcie bycia blisko niego: szczególnie w pierwszym czasie po narodzeniu; karmienie piersią, noszenie dziecka na rękach, spanie z dzieckiem, troskliwe reagowanie na płacz, ale także umiejętność zadbania w tym wszystkim o własne potrzeby i brak lęku przed proszeniem o pomoc z zewnątrz.

-> Punktem wyjściowym przy usypianiu dziecka jest tutaj zadbanie o relaks mamy. Wypoczęta mama lepiej uspokoi i przygotuje do snu swoje dziecko.
-> Można wykąpać się z dzieckiem i przystąpić do reszty wieczornego rytuału : czytanie bajki, śpiewanie kołysanki itp.
-> Dziecko usypia się kołysząc je na rękach i np. śpiewając mu- do momentu aż maluch zaśnie.
-> Kolejnym krokiem, najbardziej tu polecanym jest położenie się spać razem z dzieckiem. Jeśli jednak praktykuje się odłożenie dziecka do łóżeczka, dobrze jest wziąć je do swojego łóżka chociaż rano.
-> Dziecko odkładamy,gdy wejdzie w głębszą fazę snu: kiedy jego oddech jest spokojny i stabilny, mięśnie rozluźnione i nie obserwujemy szybkiego ruchu gałek ocznych. W innym przypadku, odłożenie malucha w pierwszej fazie snu, może skutkować przebudzeniem, płaczem i koniecznością powtórzenia całego procesu od początku.
-> Gdy dziecko płacze, należy od razu do niego iść i je utulić.

Dr Sears twierdzi także,że sposób usypiania dziecka i to,jak często w nocy się budzi, jest spowodowane jego temperamentem, a nie doborem metody usypiania malucha. 

Więcej informacji na powyższy temat znajdziecie w :
 T.Hogg, Melinda Blau, Język niemowląt. Moja mama mnie rozumie.
Dr William Sears, Martha Sears, Zasypianie bez płaczu. Jak pomóc swojemu dziecku zasnąć i spokojnie przespać noc.